Oto
rozdział nr 2.
Muszę
się przyznać, że napisałam już pięć rozdziałów i szósty w połowie.
250
wejść to chyba nie jest zły wynik jak na pierwszy rozdział, pierwszego bloga,
no nie? No cóż komentarzy tylko trzy,
ale… z czasem będzie lepiej… jak to mówią: nie od razu Rzym zbudowano.
Pozdrawiam
i życzę miłego czytania.
Literka
ROZDZIAŁ
2
Długą
drogę do drzwi rezydencji, która Eleonor wydawała się wiecznością, była
popychana, szarpana i przewracana. Gdy stanęła przed mosiężnymi, ciemnymi
drzwiami, miała już pozdzierane i całe we krwi nogi.
Otworzyła kobieta z platynowymi,
długimi włosami – Narcyza Malfoy. Uważnie zmierzyła, swoim smutnym, znudzonym
wzrokiem dziewczynę, jakby taki widok oglądała codziennie. Odsunęła się i
przepuściła śmierciożerców.
-
Nie przesadźcie z zabawą. Czarny Pan chce ją później widzieć – zwróciła się do
mężczyzny, który trzymał Elle za ramię, aby nie uciekła. Powiedziawszy to Pani
Malfoy odeszła. Śmierciożercy paskudnie się roześmieli. Trzech z nich rozeszło
się, a ten, który przytrzymywał Eleonor pociągnął ją – jak się domyślała – do
swojego więzienia.
Przeszli przez gustowny hol,
utrzymany w kolorystyce zieleni i srebra. Naprzeciw drzwi, na ścianie wisiał
wielki, stary obraz przedstawiający czteroosobową rodzinę. Mężczyzna o
platynowych blond włosach i szlachetnych
rysach siedział dumnie na bogato zdobionym fotelu. Za fotelem stała szczupła
kobieta, z drugiej strony przed fotelem stała około dziesięcioletnia
dziewczynka, a za nią dorastający młodzieniec. Obok obrazu wisiał pozłacany
herb rodu Malfoy’ów.
Zmierzali w kierunku dużych,
czarnych drzwi na końcu korytarza. Otworzył je skrzat domowy. Za drzwiami były
betonowe, brudne schody. Gdy tylko po nich zeszli, Eleonor ogarnęło przenikliwe
zimno. Nie miała na sobie nic prócz cienkiej koszuli i spodni. Śmierciożerca cisnął
dziewczynę o ścianę. Upadła. On cofną się i rzucił Cruciatusa. Później dostała
serię zaklęciami rozcinającymi, przypalającymi, łamiącymi, torturującymi i
wieloma innymi zaklęciami, które zapewne znane były tylko przez śmierciożerców.
Prześladowca Elle śmiał i bawił się w
najlepsze. W końcu ku niezadowoleniu mężczyzny, do lochów ktoś przyszedł.
-
Koniec zabawy, Rockwood. Jesteś potrzebny na górze – człowiek o wspomnianym
nazwisku sarknął jakimś przekleństwem, zamknął dziewczynę w malutkiej celi
i wyszedł na światło dzienne, na które Eleonor
nie miała już nadziei wyjść.
Leżała tak, jak ją rzucił ów Rockwood.
Nie miała siły, wszystkie mięśnie ją bolały jakby w swoje ciało miała wbite
setki sztyletów. Do krwi, która pokrywała każdy centymetr jej ciała, przyklejał
się kurz będący wszędzie w całych lochach.
Po
dłuższym szlochaniu i myśleniu o śmierci, która byłaby dla niej wybawieniem –
zasnęła.
***
Gdy się obudziła i po jej pięknym śnie
nie było już ani śladu, nadal wszystko ją bolało, już nie tak bardzo, ale mimo
wszystko – bolało. Podeszła – chociaż to bardziej wyglądało na przyczołganie
się – do krat. Na posadzce leżał aluminiowy kubek z wodą. Sięgnęła po niego
drżącymi rękami i zaczęła zachłannie pić.
Gdy choć trochę ulżyła swojemu
pragnieniu, przy schodach zauważyła jakiegoś mężczyznę ubranego w czarne szaty
i z wielką, nie do końca zabliźnioną raną na policzku. Był zajęty oglądaniem
gazety Słabym głosem, niepewnie i z
przestrachem zapytała się:
-
Przepraszam, czy mogę jeszcze wody? – na te słowa strażnik spojrzał na nią z politowaniem,
jakby prosiła o gwiazdkę z nieba. Obrzydliwie się uśmiechną i szyderczo się
zaśmiał .
-
To nie hotel, paniusiu.
-
A posiłek? – strażnik znowu szyderczo się zaśmiał, nie odpowiadając.
Najwyraźniej chcą aby umierała powoli,
w bólach, głodując. A tak chciała już umrzeć. Skuliła się w najbardziej
oddalonym i prawie niewidocznym od wejścia kątku celi i zaczęła szlochać.
Dopiero teraz tak naprawdę przyjęła do wiadomości, że jej rodzice nie żyją. „Co
teraz ze mną będzie?” – pytała sama siebie. Zaszlochała jeszcze głośniej.
Cudo, cudo, cudo!
OdpowiedzUsuńKońcówka jest mega, jak z resztą cały rozdział. Oh, czekam na następny z niecierpliwością! :)
Buziaki!
Cudownie, świetnie, fantastycznie. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy pomysł stworzył się w Twojej głowie. Zupełnie nieznana(dla czytelników rzecz jasna)dziewczyna porwana przez Śmierciożerców? Czwórka Malfoyów? Zaskakujące.
OdpowiedzUsuńNa razie jako, że dodałaś dopiero dwa rozdziały nie mogę nic więcej napisać jeśli chodzi o rozwój akcji więc czekam na dalsze notki.
Życzę weny :)
Och, nie, nie... Nie ma czwórki Malfoy'ów. To stary obraz, a na nim są przodkowie Draco. No bo oni są taką arystokratyczną rodziną i uznałam, że jak oni tak dbają o to swoje dzrzewo geneaologiczne, to muszę mieć ten portret 'założycieli' ich rodu, którzy ich rozsławili... no, coś w tym guście.
OdpowiedzUsuńDziękuję za przemiły komentarz i cieszę się, że Ci się podoba.
Baaardzo fajny rozdział!! Czekam na następny, mam nadzieję, że niedługo dodasz. Dopiero zaczynasz, a już podoba mi się Twoje opowiadanie :) Życzę dużo weny, pozdrawiam i zapraszam do siebie ( dopiero zaczynam i chyba nikt tego nie czyta, ale jak chcesz to wpadnij )
OdpowiedzUsuńhttp://zemstaidealna.blogspot.com/