Witam!
Witam! Od razu przepraszam moich czytelników, że czekali na rozdział tak długo.
Przez to święto pomyliły mi się dni tygodnia, a rozdział miałam wstawić we
wtorek i nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam. Zatem ustalmy, że od teraz
rozdziały będą się pojawiać co tydzień we wtorek. Ok.?
Jeszcze
parę takich nudnych rozdziałów, nie wiem, może pięć, może cztery. Muszą się
pojawić, one są takie wprowadzające. Ale proszę nie zniechęcajcie się.
Pozdrawiam
i życzę miłego czytania!
Literka
ROZDZIAŁ
3
Minął tydzień, a wtenczas Eleonor
wyglądała jakby schudła co najmniej dziesięć kilogramów – istotnie, dostała
tylko dwa razy posiłek, a wody dostawała raz dziennie. Wszystkie kości były
bardziej zarysowane i miała cienie pod oczami, które były przekrwione. Była brudna
i cała we krwi, włosy miała posklejane zaschniętą krwią, a z jej ubrań zostały
tylko strzępy.
Gdy
siedziała, a po jej policzkach leniwie sunęły łzy, kraty tak gwałtownie się
otworzyły, aż Eleonor podskoczyła. Do celi weszła kobieta z szaleńczym, obrzydliwym
uśmiechem. Miała czarne, bujne, niechlujnie spięte loki, mocno podkreślone oczy
i usta pomalowane krwistoczerwoną szminką. Na sobie miała czarną długą suknie.
Całość była przerażająca – Bellatrix Lestrange. Szarpnęła ją mocno za ramię
tak, że dziewczyna wpadła na przeciwległa ścianę, zostawiając przy tym na niej
ślady krwi. Bellatrix przytrzymując brutalnie jej ramię zaciągnęła ją na górę.
Przeszli
przez ciemny, surowo urządzony korytarz, potem przeszli obok otwartego salonu,
w którym akurat był wysoki, dobrze zbudowany młodzieniec z platynowymi włosami.
Jego smutne, znudzone, zmęczone oczy spoczęły na niej. Czuła jakby on jej
współczuł i było mu żal. Ich kontakt wzrokowy został przerwany kolejnym
szarpnięciem Bellatrix.
Weszli
do wielkiej sali, w której jedynym meblem był ustawiony na środku, na
podwyższeniu tron, w którym siedział On – Voldemort. Jego „siedzenie” było
wielkie, co miało symbolizować ogrom jego mocy, było wykonane z czarnego bzu
i obite zielonym aksamitem. W komnacie było sześć okien na dwóch ścianach
prostopadłych do ściany z drzwiami wejściowymi. W owych oknach nie było żadnych
zasłon, ani rolet, toteż można było się domyślić, że rzucono na nie jakieś
zaklęcia, dzięki którym wydarzenia dziejące się w wewnątrz rezydencji nie były
widziane przez niepożądane spojrzenia. Między oknami wisiały ozdobne, tkane
dywany z wizerunkiem węża. Podłoga wykonana była z czarnego marmuru, na którym
za każdym krokiem Eleonor zostawiała ślady krwi. Obok drzwi wejściowych były
jeszcze jedne drzwi – jak się domyślała – do prywatnych komnat Voldemorta.
Pomieszczenie było utrzymane w kolorystyce srebrno-zielonej – w barwach
Slytherinu.
Voldemort
siedział i o czymś gorączkowo rozmyślał bawiąc się przy tym swoją różdżką.
Bellatrix popchnęła dziewczynę, a ta upadła do stóp Czarnego Pana.
Śmierciożerczyni oddała pokłon swojemu Panu i stanęła obok niego. Ten nie
zaprzestając bawić się swoją różdżką zapytał sykiem:
- Eleonor Stevens, jak się nie mylę? –
na jego głos zadrżała.
- Tak – wychrypiała.
- Jak myślisz czy twoja wspaniała
cioteczka i jej kumple przyjdą z odsieczą? – zaśmiał się szyderczo.
- Przyjdzie – odparła pewnie – I stąd
zabierze, a ty będziesz tu nadal gnił – w przypływie odwagi wywarczała to.
- Jak śmiesz, odzywać się tak do
Czarnego Pana – wrzasnęła Bellatrix, aż Eleonor podskoczyła i krew jej w żyłach
zmroziło. Voldemort gestem uciszył swoją sługę.
- Cóż za zuchwałość. Nikt nie odezwał
się do mnie na „ty”.
- Czymże zasłużyłam na ten zaszczyt? –
powiedziała pogardliwie, za co dostała Cruciatusem. Cruciatus rzucony przez
Voldemorta był o wiele silniejszy. Z jej gardła wydarł się przeraźliwy krzyk.
Przez ledwo zagojone rany zaczęła obficie sączyć się krew, było widać przez nie
mięso, a skóry prawie wcale. Przez głowę Emmy przewinęły się najczarniejsze
scenariusze. Błagała w duchu aby to się już skończyło – żeby ją zabił.
- Odwaga albo głupota – powiedział
obojętnie do leżącej na ziemi Emmy. – Twoi koledzy z Zakonu na pewno ruszą z
misją ratunkową, a wtedy będziemy mieli okazję wyeliminować poszczególnych jego
członków – powrócił do tematu i znowu się roześmiał. A teraz – skinieniem głowy
dał znak Bellatrix – Bello zabierz to truchło do lochów! – Ona wykrzywiła usta
w obłąkanym uśmiechu i szarpnęła ją z podłogi. Gdy były już pod drzwiami,
Voldemort rzekł na ostatku – Tylko pamiętaj: chcę mieć ją żywą.
Bellatrix
wypchnęła ją na korytarz i pociągnęła w stronę lochów. Tam zaczęła się nią
„bawić”, a potem została wtrącona ponownie do swojej celi.
***
- Nie możemy jej tak zostawić, na
pastwę tych psychopatów – śmierciożerców, Severusie – powiedziała wstrząśnięta
McGonagall.
- Nie możemy postąpić inaczej. On tylko
na to czeka – powtórzył po raz kolejny mężczyzna w czarnych szatach.
- Nie obchodzi mnie on tylko ona.
- I nie obchodzi Cię, że w tej misji
może zginąć dużo osób, aby ratować jedną, której możemy nie uratować.
- Ale…
- Kochani – wtrącił się siwobrody
mężczyzna, który do tej pory siedział na fotelu, za biurkiem i przysłuchiwał
się kłótni dwóch podwładnych. – Minerwo, Severus ma rację. Nie możemy narażać
tylu osób. Dajmy wydarzeniom się rozwinąć. Musimy przeczekać.
***
Dni
mijały szybko. Eleonor nie wiedziała czy przebywała tam tygodnie, miesiące, czy
lata. Wiedziała tylko jedno: śmierć z niej ciągle drwiła zbliżając się do niej
bardzo powoli. Ona tylko chciała aby nie zwlekała zbyt długo, bo nawet w piekle
byłoby lepiej niż w rezydencji gdzie rezydowała czysta postać zła.
Kolejny fajny rozdział :) Czekam na następy. Ciekawie się zapowiada. Zastanawiam się jaki pairing będzie w Twoim opowiadaniu??
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://zemstaidealna.blogspot.com/
Hihihi...
Usuńwłaśnie ja też się zastanawiam jaki będzie paring... wiem trochę to
śmiesznie brzmi, ale napisałam pięć rozdziałów i nadal nie wiem jaki tu
będzie wątek miłosny...
Ja też dopiero założyłam bloga i sama długo się zastanawiałam, jaki będzie pairing. No cóż, poczekam to się dowiem :)
UsuńPozdrawiam
http://zemstaidealna.blogspot.com/ - zapraszam do mnie, jak będziesz miała chwilę
Ojej, dopiero teraz komentuję, za co serdecznie przepraszam, ale wczoraj cały dzień byłam poza domem.
OdpowiedzUsuńMoja biedna Eleonor, czym ona sobie zasłużyła? Mimo wszystko, mam nadzieję, że jednak wyjdzie z tego cało ...:/
Ciekawe też, co postanowi zakon.
ajjj, z resztą, poczekamy, zobaczymy. :)
Buziaki!
Wpadłam na twojego bloga przez bloga Madeline i od razu przykuł moją uwagę.Piszesz bardzo dobrze.Masz bogate słownictwo,a od rozdziału nie da rady się oderwać,naprawdę!!!:-) Przeczytałam wszystkie rozdziały i naprawdę jestem pod wrażeniem.Eleonor to bardzo interesująca postać,której bardzo mi szkoda.Straciła rodziców,jest torturowana przez Śmierciożerców,ale nadal jest w niej hart ducha i odwaga.Rozdziały wcale nie są nudne,a pełne mroku i walki Eleonor o życie.Mam nadzieję,że Zakon Feniksa ją uratuje jak najszybciej.Co do paringu...,nie wiem czego,ale wydaje mi się,że Eleonor może coś połączyć z Draco,albo będzie jej przyjacielem.Czekam niecierpliwie na nn i życzę weny
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Czarna Róża
Ps:Jeśli zainteresuje cię tematyka to wpadaj:dorcas-meadowes-jej-historia.blogspot.com
Na razie nie mogę nic więcej powiedzieć o akcji, a o innych 'duperelach' się wypowiadałam więc ode mnie jedynie - czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń